niedziela, 4 stycznia 2015

LAWDY - Outlaw Invasion (1990)

W okresie 1989-1994 działa bardzo ciekawa kapela, która się zwała Lawdy. To nieco zapomniana niemiecka kapela, którą muzycznie można porównać do Accept, Warlock, Steelover, Warriors czy Scorpions. Może i takich kapel było kilka w tamtym okresie, ale Lawdy śmiało można zaliczyć do najciekawszych zespołów grających heavy metal z domieszką hard rocka. Nie tylko specjalizowali się w łączeniu tych dwóch gatunków, ale również mieli pomysły na ciekawe kompozycje. Efektem ciężkiej pracy oraz ich pomysłowości były dwa znakomite albumy, które gdzieś przepadły w gąszczu innych wydawnictw. Jednak warto o nich pamiętać, bo są to płyty z naprawdę wartościową muzyką. Pierwszym albumem był „Outlaw Invasion”. Może i okładka nie wiele zdradza, może i płyta jest krótka bo trwa 37 minut, ale nie to się liczy przecież. Najważniejsza jest zawartość i to jak prezentują się muzycy. Lawdy to kapela, która potrafiła oczarować swoją szczerością i z pewnością charyzmatycznym wokalistą. Sven Freytag to jeden z atutów tej kapeli. Wie jak śpiewać ciepło i lekko, ale też potrafi się odnaleźć w wysokich rejestrach. Takich wokali aż chce się słuchać i na pewno nie jednemu przyjdzie na myśl płyty Kinga Diamonda czy Gravestone. W takim „Heart and Soul” śpiewa niczym Klaus Meine ze Scorpions i ta ciepła ballada potrafi złapać za serce. Tej płyty fajnie się słucha, bo jest urozmaicona i pełna niespodzianek. Zaczyna się niewinnie bo od klimatycznego otwieracza w postaci „Rock;n Roll Crazy”. Tutaj już można się przekonać, że zespół stawia na chwytliwość, na proste motywy. Andreas Laszewski zadbał o to, żeby partie gitarowe cechowały się finezją i lekkością. Zagrane są z pomysłem i z dbałością o technikę. Dla fanów brzmienia gitary będzie to prawdziwa uczta. „Rock You To The Ground” może nieco zalatuje punktowym klimatem, ale to również mocny hard rockowy przebój. „What Love Means” brzmi jak mieszanka Dokken z Def Leppard. Utwór ma bardziej stonowane tempo i bardziej komercyjny wydźwięk. Z pewnością jest to jeden z najciekawszych kawałków na płycie. Tak samo w sumie można napisać o energicznym „High on Love”, który pokazuje metalowe oblicze zespołu. Tutaj jest też podkreślone jak zespół potrafi w dość łatwy sposób stworzyć hit i to taki, który zostaje z nami na długo. Nie zabrakło tez pazura i nutki speed metalu, a to właśnie dostajemy w rozpędzonym „Never Surrender”. Jest też coś dla fanów starego Accept z okresu „Metal Heart” i mam tutaj na myśli „Hiroshima”, który znakomicie nawiązuje do tamtego wydawnictwa. Nie tylko klimatem, ale wykonaniem. Jak ktoś wątpi w talent gitarzysty ten może przeanalizować instrumentalny „Nocturne”, zaś najsłabszym utworem wydaje się zamykający „Shake Me”. Bardzo treściwy i przemyślany materiał, który porywa lekkością, przebojowością i prostotą. Lawdy pokazał tym albumem, że drzemie w nich potencjał. Szkoda tylko że nagrali jeszcze jeden album. Polecam.

Ocena: 8.5/10

3 komentarze:

  1. O co chodzi z Never Surrender?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zwrócenie uwagi :D A tak coś może o samej płycie, co?:D Pozdrawiam

      Usuń
  2. Jak dla mnie nic szczególnego 6.0/10

    OdpowiedzUsuń