środa, 7 stycznia 2015

RUTHLESS - They Rise (2015)

Kto by pomyślał, że amerykański Ruthless jeszcze kiedyś powróci do świata żywych. Miło jest widzieć, że kolejna formacja z lat 80 powraca z nowym materiałem. Ruthless to jeden z tych amerykańskich bandów, który zaliczany jest do przedstawicieli klasycznego US power metalu i często jest wymieniany obok Omen, Liegie Lord czy Jag Panzer. Faktycznie ten zespół nie odbiegał stylistycznie, a przynajmniej taki rodzaj muzyki prezentował w latach 80. Zespół powstał w 1982 r i zostawił po sobie bardzo mocny debiut w postaci „ Discipline of Steel”. Potem kapela się rozpadła i teraz powraca po prawie 30 latach z nowym albumem tj „They Rise”. Wspomnienia odżyją i znów można sobie przypomnieć stary dobry US power metal.

Ze starego składu został wokalista Sammy Dejohn, który śpiewa jeszcze wyżej i jeszcze agresywniej niż przedtem. Wciąż jednak stara się zachować tradycję i dawny blask Ruthless. Jest jeszcze Kenny Mcgee, który był odpowiedzialny za partie gitarowe na debiucie. Tym razem wspiera go Dave Watson. Ta współpraca na nowym albumie brzmi solidnie. Jest mocno, agresywnie i do przodu. Tutaj nie dostaniemy niczego innego jak typowy, rasowy US power metal przesiąknięty latami 80. Zespół nie kombinuje i stroni od eksperymentów, stawiając przede wszystkim na tradycyjne rozwiązania. Nawet brzmienie jest dość surowe i nieco przybrudzone, by jeszcze bardziej nam przybliżyć debiut i lata 80. Słychać to dość dobrze w otwierającym „Defender”. Drugi utwór to „Leceration” i tutaj postawiony na mroczny klimat, na stonowane tempo i sporo tutaj starego Metal Church. Tytułowy utwór „They Rise” to ciekawa mieszanka Black Sabbath i Sacred Steel. Zespół może nie grzeszy pomysłowością i sporo tutaj wtórności, tak jak to jest w oklepanym „Circle of Trust”, który mógłby zdobić album Blaze'a Bayley'a. Zespół najlepiej wypada w takim szybszym graniu jakie prezentuje w „Hang Man”. Typowy US power metal z domieszką thrash metalu i to jest to co tygryski lubią najbardziej. Sporo tutaj wpływów Attacker, zwłaszcza jeśli w słuchamy się w główny motyw gitarowy. Z tych ciekawszych kompozycji warto wymienić tutaj niezwykle melodyjny „Out of the Ashes” , czy thrash metalowy „Frustation” . Warto wspomnieć że mamy tutaj też utwory z epki „Metal Without Mercy”, co jeszcze bardziej podkreśla wartość nowego wydawnictwa.

Ruthless powrócił i pokazał, że pomimo upływu czasu można odnaleźć się w nowych czasach i grać dalej swoje. Tradycyjny US power metal zakorzeniony w latach 80, tak można opisać „They Rise”. Może nie jest to nic nowego, ani też wybornego, ale jest to kawał solidnego metalu, który ucieszy smakoszy staroci i kultowych kapel, który poszły w zapomnienie. Ruthless witamy z powrotem.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz