sobota, 31 stycznia 2015

SCANNER - The Judgment (2015)

Marzenia się jednak spełniają. Od dłuższego czasu marzyłem, żeby niemiecka kapela Scanner powróciła i znów zaczęła tworzyć nowy materiał. Jedna z najbardziej kultowych formacji lat 80, specjaliści od heavy/power metalu w stylu Helloween, Heavens Gate czy Gamma Ray. Wielu fanów do dziś wspomina kultowy debiut „Hypertrace” czy Helloween „Terminal Earth”. W latach 90 też dobrze sobie radzili, bowiem „Mental Reservation” czy „Ball of The Damned” to wciąż heavy/power metal wysokich lotów. Potem mimo swojego stylu, mimo zamiłowania do s-f i nagrywanie solidnych albumów zespół popadł w kryzys. Jego punktem kulminacyjnym był album „Scantropolis”, w którym pojawiła się wokalistka Lisa Croft. Zespół zatracił wówczas swój charakter i tożsamość sprzedając się komercji. Jednak mimo kiepskiego „Scantropolis” Scanner pozostał zespołem o wielkim potencjale, który ma na swoim koncie znakomite kompozycje i albumy, które uznaje się za klasyki w swoim gatunku. Tak więc była nadzieja, że może kiedyś dojdzie do reaktywacji zespołu i powrócenie do korzeni. Mógł tego dokonać tylko lider tej grupy, a mianowicie Axel Julius. Tak też się stało. Zebrano nowy skład i rozpoczęto prace nad nowym albumem „The Judgment”, który premierę miał 23 stycznia tego roku. Fani starego Scanner pewnie zapiszą sobie w kalendarzu tą datę jako dzień wielkiego powrotu Scanner.

13 lat trzeba było czekać na nowy materiał i miło że zespół porzucił eksperymentowanie z „Scantropolis”, że wrócił do męskiego głosu, no i że wrócił do korzeni. Tak, słuchając „The Jugment” nie brakuje skojarzeń z świetnym debiutem „Hypertrace” i spora w tym zasługa nie tylko Axela, ale również wokalisty Efthimiosa. Śpiewa on na swój specyficzny sposób, nie bojąc się wysokich rejestrów, lecz pasuje on do tego co gra Scanner. Co ciekawe jego styl i maniera przypomina Knoblicha. Kolejną rzeczą jest, że podobnie jak debiut mamy tutaj heavy/power metal dość agresywny, drapieżny, bez słodkich melodii i bez kompromisów. Nawet brzmienie jest nieco przybrudzone i szorstkie tak jak miało to miejsce na debiucie. Cieszy to niezmiernie. Zresztą już promujący album „The Race” pokazał, że mamy powrót do korzeni i do „Hypertrace”. W końcu riff w tym kawałku brzmi podobnie do „Warp 7”. Motoryka speed/thrash metalowa tutaj znakomicie podkreśla zadziorność tego kawałka. To jest prawdziwy przebój i jeden z największych hitów Scanner. Świętna robota i już w dniu premiery tego kawałka można było przeczuć, że szykuje się nam naprawdę solidny album na miarę tych z lat 90 czy nawet 80. Nie sądziłem, że Scanner stać na to, bo w końcu z oryginalnego składu został tylko Axel. Jednak drugi gitarzysta Zaidler i zgrana sekcja rytmiczna spisała się na medal, a dzięki nim można poczuć klimat starych płyt. „Intro” buduje klimat i pokazuje, że koniec z eksperymentami i wracamy do klasycznych płyt Scanner. Dalej mamy już taki typowy, rasowy otwieracz jaki przystał na Scanner. „F.T.B” to prawdziwa petarda, z energicznym, dynamicznym riffem w stylu Gamma Ray czy Primal Fear. Godne uwagi są popisy gitarowe Axela i Andreasa. Słychać, że dobrze się rozumieją i potrafią stworzyć niezły pojedynek na solówki, gdzie towarzyszą nam emocje i adrenalina. Nieco dłuższy „Nevermore” to kompozycja która zabiera nas do debiutu i tego niezwykłego klimatu s-f. Dzieje się tutaj całkiem sporo, ale i tak wciąż co zostaje w pamięci to ten chwytliwy riff. Największym zaskoczeniem okazał się bardziej brutalny „Warlord”, gdzie gitary są ostrzejsze i mroczniejsze. Tutaj Scanner ociera się nawet o thrash metal. Bliższe to „Ball of The Damned”, ale to wciąż heavy/power metal na wysokim poziomie. Spokojniejszy jest „Eutopia” i więcej w nim heavy metalowego charakteru niż power metalowego. Wyróżnia się z pewnością rozbudowaną formą i topornym riffem. W „The Judgment” znów wracamy do energicznego, prostego power metalu w stylu debiutu. Słychać wpływy Gamma Ray, ale uznaję to oczywiście za plus. Nie zabrakło tez bardziej epickiego kawałka a jest nim „Battle of Poseidon” . Ciekawa mieszanka szybkiego power metalu z podniosłym, epickim heavy metalem. Tutaj dzieje się całkiem sporo i mamy liczne przejścia, zmiany temp i sporą dawkę melodyjności. Niezbyt trafionym kawałkiem jest nieco toporny „Know Better” i jest to najsłabszy punkt tej płyty. Pomijając oczywiście nieco sztuczną i kiczowatą okładkę, która nie oddaje w pełni klimatu s-f. Do grona wielkich przebojów i koncertowych hitów już można wpisać melodyjny „Pirates”, a całość zamyka równie udany „The Legionary”.

Ciężko uwierzyć, że Scanner powrócił i nagrał nowy album. Cieszy, że wrócili do korzeni, że nagrali album heavy/power metalu w klimacie debiutu czy „Ball of The Damned”. Mamy dobrze rozporządzony materiał, kilka hitów, kilka petard, sporo udanych riffów i solówek. Ogólnie nie ma się do czego przyczepić, bo jest to album na wysokim poziomie i w stylu Scanner. Jednak czuje niedosyt, a jest on spowodowany tym, że zabrakło mi większej ilości hitów pokroju „The race”. Do tego do rzucę brak odczucia klimatu s-f. Jednak tych kosmetycznych niedopracowań Scanner może być dumny ze swojego nowego dzieła, a fani delektować się kolejną porcją muzyki Scanner w najlepszym wydaniu. Witamy z powrotem Scanner.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Scanner i Trial przesłuchane.Przyjemna muzyczka do machania piórami i gust autora recenzji nie rozjechał się tym razem z moim:).Przy okazji polecę amerykański Visigoth,chyba debiut,bardziej niż udany moim nieskromnym zdaniem.

    OdpowiedzUsuń