czwartek, 29 stycznia 2015

SERPENT SKIES - A Claim To Reality (2014)

Fanów melodyjnego death metalu może czekać zawód, kiedy postanowią sięgnąć po debiutancki album szwedzkiej formacji Serpent Skies. Mówi się, że jest melodyjny death metal, że właśnie to gra ten zespół. Oczywiście nie brakuje cech tego rodzaju muzyki co potwierdza choćby wokalista Ludvig Setterling, jednak cała reszta brzmi jak mieszanka death metalu, heavy metalu, hard rocka czy industrialnego grania spod znaku Marlina Mansona. „A Claim To Reality” to dość ciekawa pozycja pod względem stylistycznym jak i samej muzyki. Jednak nie nastawiajcie się od razu na drugi Amon Amarth czy In Flames, bo tego tutaj nie znajdziecie.

Melodyjny death metal kojarzy się z dość agresywnym, energicznym i melodyjnym graniem. Niestety tutaj tego nie ma. Zespół chciał zagrać muzykę w której jest death metal, heavy metal i hard rock. Nadać temu wszystkiemu spokojniejszy, nieco industrialny charakter. Efekt może do końca nie zadowala i pozostaje wiele do poprawienia. Choćby partie gitarowe, które są pozbawione ognia, zadziorności i energii. Duet Gusta/Aleksander nie podołał wyzwaniu, na szczęście wokalnie Ludvig stara się nadgonić wszystko i sprawić, by było słychać owy death metal. Sam jednak nie da rady wszystkiego uciągnąć i to słychać. Sekcja rytmiczna też gra jakby bez przekonania i słychać jakby zespół się męczył. Jest sporo niedociągnięć i kilka wypełniaczy, ale spójrzmy na pozytywne kwestie, bo nie wszystko jest w czarnym kolorze. „Dismebered” to przykład, że płyta mogła być znacznie ciekawsza niż jest. Brutalny riff, szybkie tempo i prawdziwa death metalowa moc. Może nie jest to nic nadzwyczajnego ani oryginalnego, ale jest to mniej więcej to co każdy od nich oczekuje. Lekki, rockowy i industrialny „Moments of Truth” to z kolei przykład tego co ciężko strawić na tej płycie. Jakieś eksperymenty, nie potrzebne zwolnienia i odejście od melodyjnego death metalu, na rzecz rocka. Choć może fani nowych płyt In flames polubią właśnie taki styl szwedów? „Indians” bardziej heavy metalowy, ale ukazuje inne zalety zespołu, a mianowicie umiejętność tworzenia ciekawych melodii, które potrafią zapaść w pamięci. Jednym z najlepszych kawałków na płycie jest „Graveyard Poets”. W tej kompozycji zespół postawił na szybkie tempo, energiczne popisy gitarowe i mocny riff. Opłaciło się, bo otrzymaliśmy prawdziwy killer. Również pozytywne emocje wywołuje chwytliwy „The Ordinary”. Znakomity przykład, że zespół wie jak grać, jak nawiązać do death metalu, tylko nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Bardzo podoba mi się marszowy „Lost In Space” i tutaj mamy zapadający w pamięci refren i sporą dawkę melodyjności. Mniej death metlaowy jest „The Crucible” ,ale mimo tego ten utwór może się podobać. Zespół postawił tutaj na prosty motyw, na rytmiczne partie gitarowe i chwytliwy refren.

Nie całe 50 minut muzyki przelatuje dość szybko i jedynie co pozostaje to nie dosyt. W kapeli drzemie potencjał i słychać, że odnajdują się w death metalu, w melodyjnym heavy metalu czy w muzyce rockowej. Wiedzą jak zaskoczyć słuchacza i jak stworzyć killery, a jedyny problem to zachowanie stabilności stylistycznej i nagranie wyrównanego materiału. Bez jakiś zbędnych wypełniaczy i bez jakiś zwolnień i wtrąceń rockowych. No i więcej melodyjnego death metalu. Solidny debiut, który pozostawia niedosyt.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz