czwartek, 29 stycznia 2015

VEONITY - Gladiator's Tale (2015)

Skoro modne jest odtwarzanie heavy metalu lat 80, skoro takie kapele jak Skull Fist, Enforcer czy Rocka Rollas mogą przywrócić najlepsze czasy heavy metalu, w których liczyła się prostota, pomysłowość i szczerość. To w sumie czemu nie można zrobić tego samego z power metalem? Najlepszy okres to lata 90, to właśnie wtedy narodziły się największe kapele gatunku i wtedy był prawdziwy boom na takie granie. Któż z nas nie chciałby posłuchać power metalu przypominający nam stare płyty Hammerfall, Edguy, Helloween, czy Freedom Call? Twilight force, Encaladus, czy Lord Symphony pokazały, że można to zrobić i to bez zażenowania. W roku 2015 to samo zrobił szwedzki band o nazwie Veonity. Ich debiutancki album „Gladiator's Tale” to prawdziwa uczta dla fanów power metalu, zwłaszcza tych którzy jeszcze żyją latami 90.

Nie ma smoków, nie ma słodkich opowieści, nie ma też jakiś przesłodzonych tekstów. Voenity stawia na rycerski charakter i epicki wydźwięk. Choć mimo wszystko w ich muzyce dominuje melodyjny, energiczny power metal zakorzeniony w latach 90. Zespół nie kryje zamiłowań do Edguy, Freedom Call, czy właśnie Hammerfall. Mnie osobiście „Revolution” nie rzucił na kolana i śmiem twierdzić, że więcej starego Hammerfall słychać w muzyce szwedów. Zresztą już sama okładka jest w podobnej tonacji utrzymana. Skojarzeń z Hammerfall jest znacznie więcej. Nawet wokalista Anders Skold przypomina technikę i manierę wokalną Joacima Cansa. Zespół na debiutanckiej płycie nie daje poznać, po sobie że działają od 2013r i że mają za sobą tylko mini album „Live Forever”. „Gladiators Tale” brzmi jakby był stworzony przez doświadczony zespół, który powstał w latach 90. Ronny Milanowicz znany z Sinergy czy Shadowquest stworzył solidne brzmienie, które przypomina stare płyty Hammerfall, czy Edguy. Najlepiej jednak po prostu nie zważać na wszelkie informacje i odpalić tą płytę. Mamy 12 utworów, które dają ponad 50 minut muzyki i właściwie zespół stawia na treściwe grania, bez zbędnego wdawania się w wydłużanie utworów. Na sam start mamy prawdziwą petardę w postaci „Into Eternity” i tutaj mamy wszystko to co składa się na prawdziwy, europejski power metal lat 90. Jest szybkie tempo, dynamiczna sekcja rytmiczna, wokalista który trzyma się wysokich rejestrów, chwytliwy i podniosły refren. Najważniejszym czynnikiem są jednak popisy gitarowe. Dawno nie słyszałem tak zgranych i żywiołowych popisów gitarowych w power metalu. Brakowało mi takich pojedynków, takich przejść, takiego nacisku na melodie w tej sferze. Tak Skold/Lundstorm stworzyli znakomity duet, który przypomina choćby duety z Gamma ray czy Helloween. „Phoenix Arise” to kolejna petarda i rasowy power metalowy hit. W „Unity” można się doszukać cech Gamma Ray czy Freedom Call. Niby brzmi znajomo, niby oklepane i odtwórcze, ale brakowało power metalu w takich klimatach i mocno zakorzenionych w latach 90. Zespół dobrze się przy tym bawi i przez to miło się słucha to wydawnictwo. Melodyjny „Let Me Die” ma coś z Edguy i Hammerfall. Ciekawy popis swoich umiejętności daje wokalista Anders. Stary Helloween z ery „Keeperów” daje o sobie znać w rozpędzonym „Slaves in a Holy War”. Nie zabrakło epickości i marszowego, hymnowego kawałka ku czci heavy metalu. „Chains of Blood” w tej roli spisuje się znakomici, a fani Hammerfall poczuj tą magię, którą niegdyś miał ten zespół. Ciężko dzisiaj o taki prosty, melodyjny power metal jak ten zaprezentowany w „For The Glory” czy „Gladiators Tale”. Tym bardziej cieszy to, że na debiutanckim albumie szwedów najwięcej jest właśnie takich kawałków. Najwolniejszym kawałkiem jest ballada „Warrior of Steel” i słychać, że jest to styl w którym zespół średnio sobie radzi. Epicki, true metalowy „Born out of Despair” to jest prawdziwy Hammerfall. Choć i fani Manowar czy Majesty powinni być zadowoleni. Na koniec mamy jeszcze dwie petardy, a mianowicie energiczny „King of The Sky” z brawurowymi solówkami i „Farewell”, który jest hołdem dla lat 90 no i Gamma Ray czy Helloween.

To wszystko już było wiele razy podane. Veonity nie odkrywa niczego nowego i nie tworzy niczego świeżego. Jednak każdy kto tęskni za starym dobrym power metalem z lat 90. Każdy kto ma dość udziwnianie tego gatunku, każdy kto wielbi stary Edguy, Freedom Call, Hamemrfall, Helloween czy Gamma Ray doceni „Gladiators Tale”. Zespół nagrał naprawdę znakomity album, który porywa słuchacza od samego początku. Szwedzi karmią nas przebojami, chwytliwymi melodiami, mocnymi riffami i podniosłymi refrenami. Do tego te żywiołowe i pomysłowe pojedynki na solówki. Wszystko brzmi klasycznie i to jest piękne. Miło jest widzieć, że kolejna próbuje przywrócić power metal taki jaki był w latach 90. Takich kapel za dużo nie jest, ale z każdym rokiem ich przybywa i to jest dobry znak. Jako wielki fan power metalu gorąco polecam to wydawnictwo. Jedno z największych zaskoczeń roku 2015.

Ocena: 9.5/10

15 komentarzy:

  1. Kurde,Luk,skąd ich wytrzasnąłeś??!!Naprawdę świetny epicki metal.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło, że i Tobie się podoba :D No trochę musiałem się na pocić żeby ich znaleźć:D Z takimi płytami zawsze jest problem. Zespoły mało znane, wytwórnie też jakieś podziemne no i płyta też nie była nagłaśniana. Dużo takich fajnych płyt ginie w gąszczu medialnych płyt typu Blind Guardian:P Stormhunter nowy, który wyszedł w 2014 tez nie widziałem nigdzie, a płyta petarda:D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj więcej takich zespołów przez 24/7 ;D Będzie czego słuchać bo np.ostatni BG już w archiwum niestety. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe:D No zebym miał tyle czasu na to wszystko :D Ale z nowosci to raczej wszsytko co wazne to jest, tak wiec jak coś się pojawi, to z pewnością napiszę o tym :D BG to chyba powinno w koszu wylądować a nie w archiwum :D Z nowosci Shadowquest, Level 10 tez dają radę :D Serious Black, Udo czy Dracula :D tak trochę takich mało znanych bandów tez bedzie :D Tak więc wszystko po kolei :D Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha Ha, dajcie spokój z tym, że nowe Blind Guardian do kosza, bo aż mi jest żal Hansiego i spółki. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsze to że każdego dnia wracam do tego nowego BG, bo może coś przegapiłem, może za mało słuchałem czy coś. Jest bez zmian, nic mnie nie rusza. Ech. Epickość co nie którzy mówią. Okej to ja wolę juz taką jaka była na "Imaginations from the Other Side" czy "Nightfall in the middle earth". Chcieli stworzyć coś ambitnego i świeżego, no i polegli. Szkoda czasu na nich kiedy są lepsze rzeczy. Np opisany wyżej Veonity :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. A propos wokalisty to w zaleznosci od piosenki przypamina mi głosem N.P.Johanssona lub frontmana Reinxeed. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Naprawdę świetny epicki metal"
    To nie jest epicki metal, litosci...
    Granie jakich wiele, posluchac i zapomniec, jak sobie wrzucisz z nowych wypustow taki Shadowquest, to oni tych tu gosci zmiataja...

    OdpowiedzUsuń
  9. SQ ani lepszy ani gorszy jedynie bardziej heavy/power...

    OdpowiedzUsuń
  10. Rycerski metal w dobrym wydaniu,przyzwoicie chłopaki graja.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie pisałem, że Shadowquest są jacyś niesamowici, zwykły europower jak i to, ale pod kątem technicznym i ilości rzeczy, które się dzieją wewnątrz kawałków to przepaść. Veonity jak na młodziaków wystartowali rzetelnie, ale na Odyna ta ocena jest z kosmosu. 6 i nic więcej. To granie proste, kopiujące wprost, a po przesłuchaniu nie jesteście w stanie zanucić ani jednego refrenu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Shadowquest a Veonity to zupełnie inne granie. Veonity pokazał, że można grać power metalem zakorzeniony w latach 90. Słychać stary dobry Hammerfall. Takiego grania niestety nie ma za dużo. Tutaj Veonity się wyróżnia i nie jest to ocena z kosmosu. Nagrali porządny power metal, który przypomniał mi magię dawnego Hammerfall. Sorry ale "Revolution" nie ma do tego startu. Jak nie jesteś wstanie zanucić takiego "Phoenix Rising" czy "Let it Die" to może nie uważnie słuchałeś? Przebojów jest pełno, a muzyka Veonity nie jest jakoś skomplikowana. A Shadowquest też mocna rzecz, tylko to już bardziej heavy/power metal z pewnymi smaczkami.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Sorry ale "Revolution" nie ma do tego startu".
    Tu weszliśmy we mgłę absurdu, to raz.
    Kopia nigdy nie będzie lepsza od oryginału - dwa.
    Shadowquest to czysty neoklasyczny power - trzy.
    "pewne smaczki" to słowo-klucz i sprytna ucieczka recenzentów, którzy nie wiedzą z czym mają do czynienia i jak to ubrać w zdania...i tu nie piję tylko do ciebie, więc luuuz :)

    OdpowiedzUsuń
  14. A niby czemu absurdu? "revolution" dobry, ale pozbawiony jakoś energii i wolę chyba to co zaprezentował Veonity. Czuje się jakbym słuchał starych płyt Hammerfall. Tak kopia nigdy nie będzie lepsza, tylko że Ci panowie tak jak Blazon Stone odświeżają styl które jest nieco jakby na wymarciu. Brakuje takiego power metalu w stylu starego Hammerfall czy Gamma Ray. I to się liczy. Co blazon Stone dlatego że kopiuje Running Wild to jest gorsze od Running Wild?:P

    OdpowiedzUsuń
  15. Pewnie, że tak - porównujac z RW klasycznego okresu.
    A Hammerfall bezsprzecznie nagrał swój najlepszy album od 2006 - chyba leciał z 40 razy i nadal się nie nudzi.

    OdpowiedzUsuń